Artykuł z Archiwum z dnia 16-05-2016
Zapraszam zarówno do relacji jak i do salonu:
Akcja Cięcie W końcu!
Po 2,5 miesiącach hodowania i pielęgnowania własnej kultury rolnej, mój prywatny G. Busz doczekał się należytej opieki. Dodam, że starałem się w miarę możliwości dbać o zarost, najczęściej całkiem domowymi, lichymi metodami, ale broda kieruje się swoimi prawamii trochę wymknęła się spod kontroli… Gdy każdy włos miał już w życiu obraną własną drogę i zmierzał we własnym kierunku – dokonało się: Mówię: „O nie… Tę sprawę trzeba powierzyć specjaliście…”
Ale którego wybrać?
Tuż po opublikowaniu posta z najlepszymi Barber Shop’ami we Wrocławiu, dotarł do mnie anonimowy cynk o jeszcze jednym z nich… o Barber Shopie, o którym bardzo dobrze wiedzą, będący tu stałymi klientami od dziesiątek lat (!), spadkobiercy historycznej fortuny, potomkowie hrabiów germańskich, czy po prostu wysokiej klasy mężczyźni ceniący sobie jakość tej usługi i mający wiedzę odnośnie jej nabytą przez cały swój żywot, w większości XX-wieczny.
Ludzie tak fascynujący, że wydawałoby się, że każdy jeden siwy włos to inna historia, czy przygoda. Ludzie tak wspaniałomyślni, honorowi, a przede wszystkim wdzięczni,że w podarunku dla swojego stałego Barbera składają historyczną brzytwę z rodowodem swojego dziadka, 25-ego hrabi germańskiego.
Czegoś takiego nie doświadczycie w żadnym innym Barber Shopie, które z reguły nakręcone są aktualnym hajpem na „wąsika” i solidnym zarobkiem .Ich istnienie uwarunkowane jest raczej chwilową modą i ogromnym potencjałem do zysku, TFU!, do wyzysku rzekłbym, finansów młodych ludzi zafascynowanych podrasowaniem, z-upgrade’owaniem, swojego wyglądu.
Ich istnienie określiłbym jako tymczasowe – ze względu na brak ugruntowania w tych usługach przez czas, a co za tym idzie wypracowane doświadczenie oraz przemijającą modę.
Postanowiłem więc przekonać się o legendzie istniejącego od połowy ubiegłego wieku Barber Shopu, który już po wizycie w moim mniemaniu stworzył obraz bardzo elitarnego, na podobiznę sekretnego stowarzyszenia niezwykłych dżentelmenów, o którego lokalizacji wiedzą tylko Ci, którzy na tę wiedzę zasługują…
Który na tle obecnych salonów, będących gówniarzami tłukącymi się o zabawkę, siedzi niczym grandpa w bujanym fotelu i ze stoickim spokojem mówi: „kiedyś może dorośniecie, dzieci”…
Wybrałem więc numer i zarezerwowałem miejsce. Po pierwszym telefonie ciężko cokolwiek wywnioskować, natomiast intuicja była zachwycona. Przemiły głos w słuchawce telefonu i taka też konwersacja mogła świadczyć wyłącznie o profesjonalnym podejściu do klienta, w szczególności nowego.

Salon, o którym mowa to Finezja, umiejscowiony niczym w sekretnym przejściu biblioteki, będącej tutaj rynkiem. Dosłownie rzut beretem. Idąc wybrukowaną ulicą Św. Antoniego, kompozycja wyobraźni wyświetla obraz starych, wiktoriańskich uliczek(wiem bo grałem w AC Syndicate), przywiezionych z Europy i przekutych w nowojorskie realia początku XX wieku.
Posunę się do stwierdzenia, że salonik jest wręcz ukryty, co w tym przypadku jest jego przeogromną zaletą.
Ale komu dane go znaleźć, znajdzie. Mały szyld wskazuje drogę zbłąkanym brodaczom. Lokal nie jest umiejscowiony przy samej ulicy, mimo że przy niej jest wejście. Nie ma witryn, dużych okien. Wchodzimy po schodkach, a kręty korytarz prowadzi nas do samego serca budynku…
Jest to niesamowite uczucie – kto kiedykolwiek fascynował się pierwszą połową XX-wieku, lub chociaż miał okazję oglądać takie klasyki jak Ojciec Chrzestny, Chłopcy z Ferajny, czy Once Upon a Time In America (u mnie na pamięć, oglądane po 100 razy, plus nawet temat na maturze ustnej opierał się o te czasy i te arcydzieła) świetnie sobie skojarzy atmosferę męskich lokali, tętniących biznesem, rozmowami o interesach, przepełnionych barwnymi postaciami gangsterów włoskiego pochodzenia, brunatnym whisky rozmytym w dymie tytoniu, w akompaniamencie nowojorskiego jazzu, poukrywanych w zaściankach małych przedsiębiorstw regularnego typu, i.e. sklepach.

Finezja świetnie oddaje taki właśnie klimat – nie pcha się na Ciebie, jak inne salony,które wręcz porywają Cię z ulicy, błagają, żebyś przyszedł, ooo niee…Nie chodzi o to, żeby się prosić o klienta. Chodzi o klasę, salon będący godnym klienta. Reprezentujący ten sam poziom, co i on. Świecący, lecz nie oślepiający. Majstersztyk.
Jest to lokal wyjątkowych dżentelmenów i prawdziwych mężczyzn. Na nikogo nie naciska – to Ty musisz znać siebie i swoją wartość.Jeśli taki się czujesz, to jest to idealne miejsce dla Ciebie, ale najpierw musisz je odkryć…
Podsumowując, kumuluje to ekstraordynaryjną przyjemność z obecności w takim Barberze.Personel Finezji składa się z wyjątkowych kobiet, ale jest to jedynie zaleta -w moim mniemaniu płeć piękna koncentruje się na szczegółowości, na każdym detalu. Wykonana praca graniczy niemalże z perfekcją.
Jest tak również i w tym przypadku – ogromne skupienie na niezwykle dokładnym dziele jest niepisanym certyfikatem jakości. Ja nazywam to właśnie tytułową finezją.
Obrazą byłoby mówić o „strzyżeniu i goleniu”, w wykonaniu Pani Ewy, gospodyni salonu. Najbardziej stosownym określeniem jest rzemiosło lub kunszt, które umacnia wieloletnie doświadczenie oraz praktyka.Znajomość obecnych trendów, które wyewoluowały z równie znanych klasycznych obyczajów. Wyjątkowe, bo między innymi indywidualne, podejście do każdego klienta z osobna. Charyzmatyczna osobowość będąca istotną dla sprawnego mechanizmu całego salonu.
Przesympatyczny sposób bycia, który pozostaje przy nas nawet po wyjściu z zakładu. Na zdjęciach oczywiście widać, że wystrój jest niezrównany, ale dopiero gdy już rozsiądziemy się w niesamowitym fotelu fryzjerskim w stylu vintage, przed nami ukaże się ściana, na której to szerokości rozlane jest wielkie klasyczne lustro w drewnianej oprawie.
Multum przyrządów fryzjerskich i kosmetyków tuż pod nim napawa świadomością profesjonalizmu i robi przede wszystkim wrażenie.
Sam seans rzemieślniczy trwał niemalże 1,5h, a w tym czasie otrzymałem pełen zakres działań. Zaczynając od sprecyzowanej i indywidualnie dobranej fryzury, która z obszernego katalogu precyzyjnie znalazła się na mojej głowie. Następnie wybór ułożenia zarostu i szkic trymerem. Układanie, wyrównanie i dopieszczanie brody.
Na zakończenie golenie klasyczną brzytwą niechcianych elementów owłosienia. Wszystko zwieńczone wysokiej jakości olejkiem, balsamem, pomadą. Stylizacja od A do Z.
Warto dodać, że zastosowanie kosmetyków nie jest przymusem, aczkolwiek przenosi brodę na całkiem inny level. Są one wyprodukowane w 100% z naturalnych składników występujących w przyrodzie. Olejek odżywia włos i rewitalizuje skórę znajdującą się pod nim. Charakteryzuje się świetnym, intensywnym zapachem.
Stosując go, w perspektywie czasu uzyskamy ułożony i miękki zarost.
Podsumowując i dodając do siebie wszystkie elementy puzzli, a i pozostając obiektywny w kwestii recenzji i oceny i tak ciężko doszukać mi się jakiegokolwiek negatywu.
Jedyne czego mogło mi brakować w tak świetnie zaaklimatyzowanym salonie to muzyka. Oczywiście nie jest to element „must-be” i kompletnie nie wpływa na ocenę, ale biorąc pod uwagę atmosferę tu panującą, odrobina jazzu, czy blues’a wspaniale współtworzyłaby wytworzony przez moją wyobraźnię obraz lokalu rodem z pierwszej ½XX wieku.
Stosunek jakości wykonanej pracy do jej kosztu jest śmieszny. Patrząc na cenniki w innych lokalach, a przede wszystkim słysząc opinie, skłaniam się ku stwierdzeniu, że trafiłem w najlepsze takie miejsce pod każdym względem. W dodatku salon Finezji dysponuje wachlarzem męskich kosmetyków, więc tuż po zabiegu lub przychodząc stricte w tym celu, można zakupić odpowiedni preparat i skonsultować się odnośnie wyboru.